wtorek, 23 grudnia 2014

MAGIA ŚWIĄT ?

Święta ... No właśnie ... Może powiem jak one wyglądały u mnie wcześniej.

Byłam największym i najradośniejszym świątecznym duszkiem na całym świecie. Cały czas chodziłam uśmiechnięta i zarażałam świątecznym optymizmem i duchem świąt nawet największych ponuraków. Każdy mnie pytał "Co Ty bierzesz dziewczyno ?" a ja z uśmiechem odpowiadałam "Są święta, przecież świat jest piękny. Jak możesz nie czuć tej świątecznej, cudownej atmosfery ?". Miła, pomocna, radosna. Nikt przy mnie nie siedział smutny a prezenty robione przeze mnie były najlepsze pod słońcem. 

Jak jest w te święta ?

Po pierwsze w ogóle ich nie czuje i to nawet nie chodzi o pogodę czy brak śniegu (wcześniej też go nie było). Po prostu nie czuje już tej magii. Czyżbym dorosła ? Nieee to na pewno nie to (dalej pytają mnie o dowód a znajomi mówią do mnie dzieciaku). Zresztą nie czuje się dorosła. Niby dalej zachwycają mnie światełka, choinki i cały ten nakręcany świąteczny nastrój, ale to już nie to. W tym roku widzę w świętach ich wady. Pierwsza i największa to są LUDZIE. Nie no serio uwielbiam ludzi, kocham z nimi przebywać etc ale to co oni wyprawiają to już ogromna przesada i nie mówię już nawet o takich przypadkach jak promocja na karpia w lidlu. Może w stolicy jest to jakoś bardziej nasilone i przekleństwa, klaksony, krzyki na siebie są częstsze, bardziej powszechne i akceptowane. No ale jak czuć magię świąt gdy jedyne co jest inaczej to dłuższe kolejki ? Dużo dłuższe i dużo głośniejsze. Nie znaczy to że wcześniej tego nie zauważałam albo że teraz już się nie uśmiecham. Owszem uśmiecham się i uśmiechałam się całe 25 minut gdy stałam w biedronce w kolejce po wodę i truskawki (tak wiem teraz truskawki i to z biedronki to nie najlepszy pomysł, ale stęskniłam się). Oprócz marudzących, klnących i krzyczących starszych ludzi - jak zwykle tylko 2 razy bardziej, w końcu są święta, przy kasie stał młody chłopak (25 ?), któremu odrzuciło kartę. Pani próbowała 3 razy jednak karta nie zadziałała. Kolejce te próby się nie podobały, o czym nie omieszkali głośno informować. Gdy chłopak zaczął szukać gotówki i znalazł jej za mało - brakło mu niecałe 8 złotych, kolejka znów postanowiła poinformować jak bardzo nie podoba im się wizja czekania na managera i zwrot części towaru.
Niecałe 8 złotych ! Młody chłopak ! W święta ! 
Dawno żadna sytuacja mnie tak nie wkurzyła. Bo po 1 chłopak kupował samo jedzenie, a po 2 to nie jego wina. Serio myśleli że ktoś idzie na zakupy mimo że wie że nie ma pieniędzy na koncie ? Podeszłam i dałam kasjerce brakującą kwotę. Kolejka zdziwiona i co najważniejsze tym wszystkim krzykaczom zrobiło się głupio i się zamknęli - odzyskałam wiarę w ludzi ! Chłopak podziękował, uśmiechnął się i życzył wesołych świąt. Kilka razy byłam jeszcze świadkiem podobnych przykładów świątecznej życzliwości. 

To przecież o to chodzi w świętach, o te drobne gesty życzliwości. O to że są to narodziny Jezusa i że wypada o tym pomyśleć i iść do kościoła. Nie każdy jest wierzący ale każdy może dać dobry przykład. Magia świąt to wiara, życzliwość, dobro i miłość a nie elektroniczne gadżety i nakręcana sztuczna atmosfera konsumpcjonizmu, który mówi dzieciom że jeżeli nie dostaniecie tego drogiego gadżetu to rodzice ich nie kochają i są gorsze. 

Gdy ja byłam mała nie było czegoś takiego. W świętach bardziej chodziło o święta. Wszyscy szliśmy do kościoła - teraz wszyscy do późna siedzą i jedzą (żeby się nie zmarnowało).

Może demonizuje (zawsze tak przecież jest w święta) i mój punkt widzenia zmienił się bo zmieniła się moja sytuacja. Teraz mieszkam w Warszawie, która uwielbiam i tęsknie za nią nawet gdy jadę do domu tylko na parę dni.
Stałam się trochę mniej prawilną osobą - tak ja też grzeszę i to z uśmiechem na ustach. Nie zamierzam zachowywać się poprawnie tylko dlatego że tak trzeba, że społeczeństwo przyjęło takie normy. Nie zamierzam żałować niczego co sprawia że się uśmiecham (mimo że kiedyś z tego samego powodu będę smutna, może nawet będę płakać - chociaż ja NIGDY nie płaczę !). A i to że świadomie grzeszę nie znaczy że odeszłam od Boga - Bóg wybacza ;) 
Z góry też założyłam że jakoś przetrzymam święta i wracam a takie założenie jest złe - jak wiemy podejście ma ogromne znaczenie. 

Żeby nie było nudno wymyśliłam co będę robić w te święta i będę robić trochę inaczej niż każdy ! 
  1. Jestem w swoim rodzinnym domu, na wsi gdzie dorastałam, więc postanowiłam pozwiedzać wszystkie stare kąty - drzewa, rzekę, staw i w ogóle wszystko gdzie jako dziecko lubiłam przebywać.
  2. To duży dom z dużym strychem na którym jest dużo "skarbów", przede wszystkim starych książek i rzeczy z mojego dzieciństwa, które zamierzam odnaleźć i zabrać !
  3. Mam też dużo nowych książek, które chce przeczytać - moi bliscy wiedząc co lubię. Pewnie dlatego że im powiedziałam, ale co tam. Oprócz czytania chcę też dużo pisać. (A propos nieuzgodnionych prezentów książkowych od mojej mamy, ostatnio kupiła mi trzecią część książki. Tak trzecią część i to książki, której nie chciałam mimo że jest dość popularna - ja uważam ją za cukierkowo - infantylną. No ale jak już miałam kupiłam pierwszą część i przeczytałam, żeby nie było że się uprzedzam. rezultat ? Drugiej nie kupiłam i tak leżą do dziś.)
  4. Ćwiczenia ! Kocham ćwiczyć a że w święta mam dużo czasu postanawiam poświęcić na nie co najmniej 2-3 godziny dziennie. Oprócz tego jeść zdrowo. U mnie to żaden problem bo nie jem ryb, mięsa ani majonezu - więc świąteczne obżarstwo nie jest dla mnie. Na szczęście ? Ale za to czekolada ... Belgijskie pralinki ... Nie, nie, nie. Żadnego obżarstwa, słodyczy, alkoholu !!! Takie nietypowe postanowienie świąteczne (przeważnie jest zacznę od nowego roku ;P ).
Tak w ogóle to dziś śpię z mamą ! Kilkanaście lat już z nią nie spałam więc myślę że będzie super, znów poczuję się jak mała dziewczynka ! I tak podczas pisania tej notki przekonałam się że może być jednak nawet fajnie w te święta, w domu ... Za parę dni wracam do Warszawy, do mojego życia, do mojego grzechu i do wszystkiego tego co lubię :) 


poniedziałek, 24 listopada 2014

Na pewne rzeczy w życiu jest już za późno.


Dziś uświadomiłam sobie że jestem już stara … Za stara na niektóre rzeczy.

Gdy mamy jakieś 19 lat musimy wybrać co chcemy w życiu robić. Niektórzy wiedzą to prawie od urodzenia a inni nie. Możemy szukać, wybierać, zmieniać, ale w końcu na pewne rzeczy jest już w życiu za późno. Gdy masz 30 lat już nie spełnisz swojego marzenia/kaprysu/pomysłu i nie zostaniesz lekarzem. Pójdziesz na studia medyczne ? Wiesz ile one trwają i ile czasu zajmują ? Niby jesteś jeszcze młody ale na pewne rzeczy jest już za późno i to jest jedna z nich.

Dobrze jest się obudzić, na chwilę zatrzymać i zastanowić czy to co robimy to właśnie to czego chcemy. Zastanowić się tak zwyczajnie kim jestem i czego chce. Musisz rozporządzać tym co masz, tam gdzie jesteś, starać się robić to co możesz aby zdobić to czego pragniesz i pogodzić się że pewne możliwości są już stracone.

Pewnego dnia uświadomimy sobie że jesteśmy już starzy i nic nie możemy na to poradzić. Sami nie będziemy wierzyć że już minęło tyle czasu i że życie tak szybko przemija. Przecież dopiero co narzekaliśmy na to że po studiach nie ma pracy, na kredyt, dzieci … Na końcu życia zawsze pojawia się stwierdzenie „życie tak szybko mija” i refleksja „czy je zmarnowałem ? Mogło być lepsze?”. Na pewno mogło. Na pewno zmarnowaliśmy dużo czasu, ale teraz prawie wszystko to ponoć marnowanie czasu. Życie niestety rozumie się wstecz.

Młodość to coś za czym goni każdy. Katujemy się na siłowni, kroimy, tracimy mnóstwo pieniędzy i 2x tyle czasu w salonach piękności, a wszystko po to aby jak najdłużej ją zachować. To coś czego człowiek będzie zawszę zazdrościł. Każdy oddałby cały swój dorobek aby być znów młodym. Jeszcze raz móc spróbować zagrać w tę grę i to najlepiej z tą wiedzą, którą ma teraz.

Wiecie jak wygląda piekło ?
Podobno gdy umieramy i trafiamy do piekła są nam tam pokazane wszystkie nasze błędy, nasze niewykorzystane okazję. Pokazują nam jakby wyglądało nasze życie gdybyśmy się nie bali i robili to na co mieliśmy ochotę, spełniali marzenia, po prostu żyli …
Mogą robić że mną co chcą, palić w ogniu piekielnym, polewać smołą ble ble ble. Wszystko tylko nie to. Niech nie pokazują mi jak zmarnowałam swoją szansę, że mogłam wcześniej, lepiej, bardziej …

Najważniejsze w życiu jest poczucie spełnienia.
Jedyną rzeczą jaką się boje w życiu jest to że je zmarnuje. Z resztą na pewno sobie poradzę.


środa, 12 listopada 2014

Najbardziej denerwujący czas w roku.

Kto nie lubi świąt Bożego Narodzenia ? Gwiazdki, prezentów, jedzenia i świątecznej atmosfery ?
To jest też niezły biznes. W centrach handlowych świąteczna atmosfera zaczyna się już na początku listopada a to przecież o jakiś miesiąc za wcześnie. Nakręcana atmosfera aby jak najwięcej zarobić na tradycji. Ale o tym przecież każdy wie.
My Polacy tak mamy że święta przeważnie robimy na kredyt, kupujemy za dużo rzeczy, których nie potrzebujemy, szczególnie jedzenia, którego większość po świętach jest wyrzucana. Kupujemy za drogie prezenty ludziom, których nie lubimy, prezenty które im się nie podobają i nawet nie są nam wdzięczni za gest.

Gdzieś po drodze zgubiliśmy sens tego wszystkiego.
Zastąpiliśmy świąteczną przyjazną atmosferę nerwowym przepychaniem i agresją.
Zastąpiliśmy wzajemną życzliwość i pomoc drugiemu człowiekowi wulgaryzmami i tekstami w stylu "a kto mnie pomoże ?".
Już nawet nikt nie zostawia pustego talerza przy stole bo doskonale wie że nawet gdyby ktoś obcy zapukał do jego drzwi to po prostu by ich nie otworzył.
Za czasów naszych dziadków święta były biedniejsze materialnie ale bogatsze duchowo - wtedy to miało jakiś większy sens. Wtedy w ogóle wszystko miało większy sens bo było mniej nakręcone materializmem.

W praktyce wychodzi że tylko dzieci cieszą się świętami. Dorośli chodzą wkurzeni bo wszędzie kolejki, bo korki dużo większe, bo trzeba wydać dużo pieniędzy (pożyczonych) i trzeba siedzieć z ludźmi, którzy nas denerwują. Po każdych świętach jesteśmy grubsi, rozleniwieni i nawet cieszy nas powrót do pracy.


Zaraz po świętach jest kolejny czas, który doprowadza nas do wkurzenia, smutku i poczucia beznadziejności. Tak mam na myśli SYLWESTER.
Mieliśmy cały rok żeby: schudnąć, znaleźć męża, oszczędzać, znaleźć/zmienić pracę, kupić ..., wyjechać ..., zrobić ... (zakreśl właściwe - pewnie będzie to większość z wymienionych + parę indywidualnych celów). I co ? Właśnie. Nic. Jeżeli udało nam się zrealizować jeden z celów to jesteśmy w małej grupie szczęściarzy, którzy mają bardzo silna wolę lub mieliśmy farta (coś spełniło się przez przypadek). I te dręczące nas pytanie, które słyszymy w głowię "Czy jestem aż tak beznadziejna/ny  ze przez 365 dni nie dałam rady zrobić nic ze swoim życiem ? Jestem ofermą i do niczego się nie nadaję. Marnuje młodość. Marnuje życie na stawianie celów, których i tak nie zrealizuje, ale chociaż z roku na rok jestem tego coraz bardziej świadoma i coraz mniej się oszukuje."
Po pierwsze aby zacząć czuć zadowolenie z siebie musimy być skuteczni - no bo jeżeli stawiamy sobie cele to chyba znaczy że nam na tym czymś zależy prawda ?
Postawione przez nas cele powinny spełniać określone warunki wtedy będzie nam łatwiej (na pewno znacie koncepcje formułowania celów), cel powinien być:
  1. Prosty - bo my jesteśmy prości, proste cele są najlepsze i nie sprawiają nam tak dużego kłopotu.
  2. Mierzalny - czyli musimy zmierzyć to czy go zrealizowaliśmy i w ilu procentach, bo postawić sobie cel być szczęśliwszym i ... ? a jak określimy czy jesteśmy i jak bardzo ? To  frustruje i zniechęca do dalszej pracy.
  3. Osiągalny - nie zakładajcie że wyjdziecie za hollywoodzkiego aktora bo to niestety mało realne. Chociaż ... ;)
  4. Istotny - bo jak i po co starać się i poświęcać dla czegoś co nie jest dla nas ważne ?
  5. Określone w czasie - łatwiej nam będzie się starać i przede wszystkim wiemy kiedy oczekiwać efektów a to mobilizuje i daje satysfakcję.
Z początkiem stycznia mamy znów nowe 365 dni i nowe silne postanowienia popraw. Nie oszukujmy samych siebie, przecież tym razem musi się udać póki jesteśmy jeszcze młodzi, możemy i chcemy coś zmienić. Nie denerwujmy się świętami tylko cieszmy ich magią, taką którą czuliśmy w dzieciństwie. Wszystko można zmienić - wszystko. Szczęście nie jest darmowe.






wtorek, 23 września 2014

A gdybym przyszła na świat gdzie indziej, w innym miejscu na ziemi?


Myślimy że mamy gorzej niż inni (może  to wina tego że w tych czasach znamy ludzi przeważnie przez internet, a przedstawione tam ich życie ma niewiele wspólnego z rzeczywistością). Zastanawiamy się dlaczego nie możemy mieć takiego męża/żony, takich dzieci, pracy, życia  jak inni. Dlaczego nie możemy być tacy jak oni? Nigdy nie patrzymy na tych co mają gorzej i nie jesteśmy wdzięczni za to co mamy. A gdybym tak przyszła na świat gdzie indziej, w innym miejscu na ziemi?

Urodziliśmy się w Polsce, a więc w kraju którego nie lubimy, nienawidzimy polityków, ale gdyby była taka potrzeba walczylibyśmy za naszą ojczyznę. Narzekanie mamy w naturze jednak mamy szansę na życie takie jakie chcemy.  Każdy z nas może iść na studia i znaleźć pracę, która zapewni im przynajmniej minimalny byt. Mamy możliwość podróżować, zakładać rodzinę, samorealizować się , marzyć i te marzenia spełniać.  Żyjemy w kraju, w którym nie ma jadowitych zwierząt, nie boimy się wyjść na ulice i możemy walczyć o swoje na przykład poprzez media. 

Gdybyśmy urodzili się w biednej Tunezji, kraju którego jego mieszkańcy także nie lubią, zajmowalibyśmy się  turystyką, czyli wciskaniem szmelcu kapryśnym turystą, a jeśli by nam się nie udało, możliwe że nie mielibyśmy co jeść. Mielibyśmy możliwość się uczyć, ale tam dzieciaki bardziej pragną swojego stoiska lub wózka z owocami niż wykształcenia. Nie mielibyśmy czegoś takiego jak wakacje czy urlop a o podróżowaniu nawet byśmy nie marzyli. Tunezja to kraj, w którym obywatele nie mają za dużo możliwości na walkę o swoje prawa i nie zawsze czują się w nim bezpiecznie.

Korea Północna … Gdybyśmy żyli w Korei nie wiedzielibyśmy nic o prawdziwym świecie. Myślelibyśmy, czuli i robili byśmy wszystko tak jak sobie tego życzy państwo. Cieszylibyśmy się z wygranych mistrzostw świata w piłce nożnej 2014. W sumie to cieszylibyśmy się ze wszystkiego, że naszym prezydentem jest Bóg i że możemy żyć w tak cudownym kraju. Nie przeszkadzało by nam nawet że mamy ograniczony internet. Ale niewiedza jest przecież błogosławieństwem, nauczono by nas że mamy być szczęśliwi bez względu na okoliczności. Ale czy naprawdę byśmy byli?

Gdybyśmy urodzili się w USA nie narzekalibyśmy na nasze państwo. Nawet nie mając nogi moglibyśmy osiągnąć wszystko co sobie zaplanowaliśmy i państwo by nam w tym pomogło. Marzylibyśmy o wygodnym życiu, o tym żeby być i mieć przy jak najmniejszym nakładzie pracy. Na starość marzylibyśmy o campingu, którym zwiedzalibyśmy Stany (od nastolatka byśmy o tym marzyli, ale nie było na to czasu - musieliśmy pracować). Nie czulibyśmy się bezpiecznie w naszym kraju i pewnie mielibyśmy broń, którą posiada duża część mieszkańców, zwłaszcza młodych, a zagrożenie że zginiemy w ataku terrorystycznym byłoby całkiem realne.

Jestem pewna że mogliśmy trafić o wiele gorzej niż Polska. Narzekamy, bo lubimy, a co innego mielibyśmy robić? Prawda jest jednak taka że jesteśmy silniejsi niż nam się wydaje i możemy znieść więcej niż nam się wydaje a przede wszystkim możemy osiągnąć więcej niż nam się wydaje ! Każda sytuacja ma swoje plusy i minusy, ważne by starać się te plusy dostrzegać bo wdzięczność jest lepszym uczuciem niż złość.

Wdzięczność to naprawdę potężna siła.

środa, 17 września 2014

BÓG


W życiu trzeba mieć cel, i w coś wierzyć. To co jedni nazywają przypadkiem czy  szczęściem ja nazywam Bogiem.
 
Czasem jednak mam wrażenie że Bóg doświadcza bardziej tych, którzy w niego wierzą, tym którzy w niego nie wierzą żyje się jakoś lepiej. Niektórzy żyją nie znając go bo po co się ograniczać i słuchać jakichkolwiek „dziwnych” zakazów. Dopiero gdy coś złego dzieje się w ich życiu uciekają się do Boga, ale to wówczas gdy już nic innego im nie pozostaje. Gdy wszystko idzie po ich myśli wierzą że to tylko ich zasługa, a Bóg co? Bóg przecież jest miłosierny zawsze ich wysłucha i wybaczy gdy przyjdzie taka potrzeba.

Zastanawia mnie co gdy różni ludzie proszą Boga o dwie sprzeczne rzeczy? Gdy przy rozstaniu mąż błaga aby dzieci zostały z nim a żona na kolanach płacze i prosi o to aby dzieci były przy niej. Co wówczas robi Bóg? Przecież proście a będzie wam dane, a oni niewątpliwie proszą. A może nie zasługują na to aby ich wysłuchał w końcu rozwodem łamią jego przykazania? Jak sprawiedliwy Bóg to rozstrzyga?  Mamy przecież wolną wole – tym księża tłumaczą wszystkie wojny, niesprawiedliwości i patologie na świecie, wina ludzi i ich wolnej woli na którą Bóg nie ma wpływu.

Mimo że nie do końca wszystko rozumiem to wierzę. Wiara daje radość. Jeśli wierzysz w Boga, tak prawdziwie całym sobą znasz radość jaka płynie z tej wiary. To coś prawdziwego, coś co niektórym pozwala przetrwać najgorsze chwilę.

To właśnie tak działa, prosisz o coś Boga a on Ci to po prostu daje. Dostaniesz wszystko o co będziesz prosić/ błagać w modlitwie, wszystko na czym Ci naprawdę zależeć. Gdy jednak stanie się tak że nie dostajesz tego o co prosisz to nie dlatego że Bóg jest złośliwy i nie chce spełnić Twojej prośby tylko może dlatego że to o co prosisz nie jest dla Ciebie dobre w dłuższej perspektywie. Najlepsze jest też to że wcale nie oznacza to że nie dostaniesz tej rzeczy. Porozmawiaj z Bogiem, nie zawsze musisz się z nim zgadzać, możesz się z nim sprzeczać i dyskutować – on zawsze odpowiada trzeba tylko potrafić to zauważać. Poproś go o możliwość doświadczania, jeśli ta rzecz jest dla Ciebie ważna chciej jej dalej, proś o to żeby na własnej skórze się przekonać że nie jest to to czego potrzebujesz, że się mylisz. Pracuj też na nią, nie siedź i nie czekaj bo jeśli nie zaczniesz na to pracować to nic się samo nie wydarzy. Ufaj Bogu, proś go, rozmawiaj z nim i pamiętaj że nie zawsze się z nim musisz zgadzać.

Nie masz pojęcia ile Bóg jest w stanie zrobić aby uratować jedną ludzką dusze. Mimo że jesteś tylko małą częścią tego wielkiego wszechświata, Bóg traktuję każdego tak jakby był najważniejszy.

Religia to delikatny temat. Na świecie są różne religie i wierzenia. 

Jest na przykład religia, która każe zabijać innych ludzi. Mówi że to zaszczyt jest poświęcić swoje życie wchodząc do budynku  pełnego ludzi i wysadzić się w powietrze zabijając siebie i tych co nie wierzą w to co my – im więcej zginie tym lepiej.

W krajach Afrykańskich są też wierzenia, w których wszystkie nieszczęścia i choroby są zrzucane na wole Boga. Bóg tak chciał,  to on mnie oślepił i żaden biały lekarz nie powie mi że to wina złego odżywiania i higieny. Nie wierze że to da się wyleczyć, z zresztą nie mogę się mu sprzeciwiać dlatego nie możesz mnie leczyć bo ześlesz na mnie jego gniew.

Ostatnio powstała też religia latającego potwora spaghetti, spełnia on wszystkie wymogi i jest oficjalni jedną z religii. Religia ta ma wiele „zalet” takich jak wulkan piwny i striptiz w niebie czy święto religijne w każdy piątek. Jak nie trudno się domyślić religia jest parodią stworzoną przez ateistę, która miała ośmieszyć i podważyć wszystkie inne wierzenia.

Każdy od urodzenia należy do jakiejś religii, dorastamy i cieszymy się że wychowaliśmy się w tej najlepszej i prawdziwej.  

Każdy człowiek ma prawo wierzyć w co chce. Ma też prawo do tego aby w nic nie wierzyć. Dużo osób w nic nie wierzy bo się wstydzi tego co powiedzą inni, w tych czasach wiara to słabość i głupota. Nie ma teraz mody na bycie wierzącym – chociaż na pewno raziły by zdjęcia z kościoła i outfity na msze na instagramie.

Religia to nic innego jak proste zasady moralne, których powinien przestrzegać każdy człowiek. Jest tam między innymi nie zabijaj, nie kradnij, nie obgaduj, szanuj drugiego człowieka.  
Bóg nie jest przeszkodą z życiu, jest pomocą.



poniedziałek, 8 września 2014

Tajemnica


Zdradzę wam tajemnice co zrobić aby osiągnąć sukces taki jaki nam się tylko marzy. Albo nie jak go osiągnąć, tylko co bardzo, bardzo nam pomoże w jego osiągnięciu. Wystarczy być ładnym, ładnym ludziom żyje się lepiej. Masz małe szanse aby osiągnąć coś jako zaniedbana osoba z nadwagą. Okrutne? Ale niestety prawdziwe. Jasne przyda się talent a ciężka praca jest niezbędna, ale większe szansę mamy jako atrakcyjne osoby.

Jesteś ładna – masz darmowe drinki, nie płacisz mandatów, jesteś pierwsza w kolejce i generalnie nie musisz się tak bardzo starać aby dostać to czego chcesz. Masz 15 kilową nadwagę – zapomnij o czymkolwiek darmowym (no może dostaniesz w aptece próbki preparatów odchudzających) i niestety musisz się bardziej starać o wszystko to co chcesz. 

Nikt nie lubi otaczać się zaniedbanymi dziewczynami, są one na ogół zgorzkniałe, złośliwe i raczej nie można nazwać ich fajnymi cokolwiek by to miało znaczyć. Ludzie myślą że jeżeli nie potrafisz osiągnąć swojego celu i zadbać o siebie to tym nie będziesz w stanie pomóc im w osiąganiu ich celów.

Weźmy rozpatrzmy to na przykładzie. Są dwie dziewczyny Ania i Hania, Ania jest zadbaną, ładną, szczupłą ruską blondyną a Hania dziewczyną z nadwagą, która nie pamięta co to kosmetyczka, fryzjer i drogeria. Obie mają skończone dobre szkoły i wyjeżdżają ze swojej wioski do dużego miasta aby tam pracować i ułożyć sobie życie. I co je tam spotyka?

Ania – znajduje szybciej pracę, na rozmowach kwalifikacyjnych nie musi aż tak zapewniać przyszłego pracodawcę że będzie dobrym pracownikiem. Ludzie napotkani na jej drodze są z reguły mili i pomocni. Szybko znajduje wielu nowych przyjaciół i wspaniale się bawi. Znajduje swojego pana idealnego (nie muszę dodawać że jest przystojnym i bogatym mężczyzną sukcesu), z którym zakłada rodzinę a po czasie mają śliczne dzieci.

Hania – znalezienie pracy zajmuje jej dużo więcej czasu i musi włożyć dużo wysiłku aby przekonać przyszłego pracodawcę iż mimo że nie jest reprezentacyjna to nadrabia to wiedzą. Ludzie których spotyka traktują ją raczej obojętnie, nieliczni zwracają na nią uwagę. Ma niewielu przyjaciół a czas spędza na pracy albo użalaniu się nad sobą (i tak by jej nie wpuścili do modnych clubów). Jej marzeniem jest założenie rodziny no ale znalezienie kandydata na męża nie jest proste. W końcu gdy już natrafia się jakiś mężczyzna, nie jest on panem idealnym ale raczej panem z wieloma wadami, które cierpliwie toleruje (ważne że w końcu ją ktoś chce !!!).

Obu życie może potoczyć się nie po ich myśli i mogą znaleźć się na skraju bankructwa. Wówczas Ania w ostateczności może znaleźć sobie bogatego męża lub iść tańczyć w klubie go-go, w obu przypadkach nieźle na tym zarobi. Hania nawet gdyby bardzo chciała zarobić w ten sposób ma na to marne szansę, może liczyć jedynie na jakieś 600 złotych miesięcznie od państwa w ramach pomocy.

Ostatnio sensację na świecie wywołało zdjęcie z kartoteki nieprzyzwoicie przystojnego kryminalisty. Należał on do gangu i prawdopodobnie zabił człowieka , jednak mimo to ludzie wpłacali pieniądze na jego kaucję, pisali że powinien być światowej sławy modelem a także przerabiali zdjęcie pod kampanie największych projektantów. W rezultacie dostał on wiele propozycji pracy jako model a opinia społeczna uznała że to nie jego wina że jest przestępcą, po prostu miał zły start. A robili to wszystko z powodu jego umięśnionego ciała i hipnotyzujących błękitnych oczu. 

Oczywiście zdarza się wiele wyjątków takich jak na przykład Adel - masz taki talent jak ona? Jeśli jednak nie masz niepowtarzalnego talentu lub obrzydliwie bogatych rodziców, którzy kupią ci spełnienie twoich marzeń, musisz zacząć sam na to wszystko pracować. A prace nad lepszym życiem warto zacząć od siebie, bo gdy pokonasz siebie będziesz mógł dokonać już wszystkiego. Jednym przychodzi to łatwiej, innym trudniej. Jest to na przykład kwestia wyboru na co wdajemy pieniądze Ania na kosmetyki, siłownie, a Hania na jedzenie. 

W życiu na każdym kroku musimy dokonywać wyboru i ważne aby te wybory były dla nas dobre. Nie chodzi o to aby wyglądać jak Cara Delavigne bo nigdy nie będziesz tak wyglądać, chodzi o to żeby czuć się dobrze w swojej skórze, bo to widać i przekłada się to na nasze życie codzienne. Życia i nie zmienia się życia od jutra, to ściema. Chcesz coś zmienić? Zrób to teraz.

środa, 3 września 2014

Skąd wziąć motywacje?


Mówią że najgorzej jest zacząć. Zacząć to jeszcze nic, wytrwać to prawdziwy wyczyn. Wiele z nas zaczynało już kilkanaście razy, zaczynało i … no właśnie i nic. Nawet jeżeli schudliśmy na jakiejś diecie cud stracone kilogramy szybko wróciły wraz z nadwyżką. Potrzeba 3 miesiące aby zmienić swoje nawyki, ale  aby to się stało trzeba wytrwać a do tego właśnie potrzeba motywacji. Tylko skąd wziąć motywacje silniejszą niż tabliczka czekolady? Mam kilka sprawdzonych już chwytów ;)


  1. Nie zastanawiaj się czy ćwiczyć. Nie rozmyślaj czy zrobić to teraz tak jak planowałaś czy wieczorem. Po prostu wstań i zrób to. Gdy zaczniesz się zastanawiać jest duże prawdopodobieństwo że tego nie zrobisz. Rób to automatycznie. 
  2. Zrób zakupy. Jak wiemy dieta jest bardzo ważna, gdy zrobimy zapasy zdrowego jedzenia będzie nam łatwiej. Pozbądźmy się z domu złych produktów i starajmy się mieć w domu zawsze zapas tych dobrych. 
  3. Wizualizacja. Każda z nas ma swój ideał. Wgrajcie sobie zdjęcie idealnej figury na telefon, przywieście na lodówkę motywujące hasła.  Możecie stworzyć sobie swój miesięczny plan i każdego dnia skreślać/odrywać każdy kolejny udany dzień.
  4. Opowiedz znajomym o swoim postanowieniu. Gdy to zrobisz będzie Ci wstyd zrezygnować. Może dostaniesz też od nich wsparcie albo odrobinę motywacji, której Ci w danej chwili potrzeba. 
  5.  Nie rezygnuj za każdym razem gdy się potkniesz. Każdemu zdarzają się małe lub większe grzeszki dietetyczne / odpuszczenie treningu. Najważniejsze jest jednak żeby od następnego dnia dalej przestrzegać diety i ćwiczyć, nie można traktować tego jako końca naszego postanowienia. 
  6.  Zacznij od teraz. Nigdy nie zmienia się życia od jutra. Nawet jeżeli właśnie skończyłaś jeść pizzę – to jest i tak lepszy moment niż jutro. Idź chociaż kup zapasy zdrowego jedzenia, zrób plan treningowy, przygotuj się jakoś. 
  7.  Obiecaj sobie nagrodę. Możesz przez 30 dni, w których podejmiesz wyzwanie odkładać sobie 10 złotych i kupić za nie szorty o rozmiar mniejsze, albo strój kąpielowy w którym z dumą wyjdziesz na basen. Nie koniecznie musi to mieć formę materialną, możesz założyć seksowną sukienkę i wyjść do klubu – pochlebne spojrzenia mężczyzn powinny wystarczyć ;) (Metoda schudłam należy mi się nagroda – tort, jest niedorzeczna, nie tak się nagradzamy !!!) 
  8.  Rejestruj postępy. Zważ się i się zmierz. Postępy nie zawsze widać gołym okiem a ich brak może zniechęcić. Nie waż się i nie mierz codziennie zrób to na końcu wyzwania ewentualnie po dwóch tygodniach. Mniej centymetrów na pewno podziała na Ciebie motywująco.

Każdy ma jakiś swój powód dla którego zaczyna, jeśli nam na tym zależy to nie ważne jaki on jest. Ważne żebyśmy starali się z dnia na dzień być coraz lepszym.